Dzisiaj mam już dla Was recenzję serii Selekcja - Kiery Cass. Postanowiłam zrobić ją bez Spoilerów, więc nie macie się czego obawiać. Każdą książkę czytałam około dwa dni i można powiedzieć że serię czytałam tydzień. Chciałam jak najszybciej napisać dla Was recenzję tej serii, żeby już jak najszybciej móc ją zapomnieć. Nie wniosła nic do mojego życia. Może jeszcze jakoś przy pierwszej części byłam zainteresowana tym co się dzieje, ale z kolejnymi częściami już nie było tak kolorowo. Nudziły mnie, szczerze nie miałam ochoty dokańczać czytanie ostatniej części. Obiecałam Wam jednak, że dam Wam recenzję w minionym już tygodniu i dotrzymałam słowa, ale nigdy nie czytało mi się tak źle książki. Być może dla tego, że okładki zdradzają wszystko i nie było po co czytać, skoro i tak mogłam się domyślić zakończenia i naprawdę skończyło się tak jak myślałam. Nie byłam ani razu zaskoczona czymś czytając to. Mogłam jedynie się pomęczyć przez jakiś czas.
FABUŁA
Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego księcia Maxona.
Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać Wybraną. Każda poza Americą Singer.
Dla Ameriki Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie.
Jednak gdy spotyka Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie wyobrazić…
Główna bohaterka zaczęła mnie irytować w połowie drugiej części - Elita. Aspen od początku działał mi na nerwy, a gdyby Maxon wcześniej zrobił to czego Mer od niego oczekiwała, byłby już koniec dawno temu. Według mnie niepotrzebnie powstała cała seria na ten temat. Autorka mogła całą tą historię przekazać w jednym tomie i napisać ją dłuższą, np. na 500-600 stron. Przeczytałabym ją wtedy o wiele chętniej.
Pozdrawiam, K.
Serię oceniam na : 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz